środa, 27 marca 2013

Dwufazowy płyn Herbal Garden vs. dwufazowa oliwka Bielenda

Witajcie :)

Dziś na tapecie dwa płyny do demakijażu oczu.

1. Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Herbal Garden eva natura.





2. Nawilżająca 2-fazowa oliwka do demakijażu oczu i ust Bielenda czarna oliwka przeciwzmarszczkowa.






Jeśli chodzi o płyn 1., to już go zużyłam i właściwie się cieszę. Płyn jako taki nie był zły, ale jak dla mnie trochę za tłusty. Usuwał makijaż nawet ten wodoodporny, ale strasznie mazał się po oczach, a jego aplikacja była daleka od ideału. Chodzi o to, że w opakowaniu zrobiono zbyt duży otwór, przez który ciężko było wylać na wacik tyle ile trzeba płynu. Zawsze było go za dużo i pewnie dlatego tak szybko się skończył.
Jeśli chodzi o płyn 2., to jest mniej tłusty, ale także usuwa kosmetyki wodoodporne. Opakowanie też nie jest rewelacyjne, ale nieco łatwiej z niego dozować odpowiednią ilość płynu.
Obydwa spełniają swoje podstawowe zadanie, czyli zmywają makijaż wodoodporny. Jednak konsystencja 2. płynu bardziej mi odpowiada.
Czy miałyście już w używaniu któryś z tych płynów? Jakie są Wasze doznania? A może macie jakieś super do polecenia? 

poniedziałek, 18 marca 2013

Inglot cd...(2)


Witajcie :)

Dwa tygodnie temu w poście o cieniach Inglota przedstawiłam Wam paletkę 5 cieni i 2 (jeśli 2 cienie to paletka ;))
Dzisiaj chciałam pokazać jak te cienie prezentują się, niestety nie na oczach a na ręce. Światło też jest nie najlepsze, bo sztuczne łazienkowe, ale może choć trochę odzwierciedlą ich urok. Swatche są na ręce, ponieważ ponowne malowanie po całym dniu pracy oczu z opadniętą powieką to nie lada wyczyn by uzyskać konkretny efekt. Póki co więc musimy zadowolić się takimi obrazkami, a przy lepszej okazji i warunkach postaram się to nadrobić.




I tak od lewej jasny beżowy cień nr 355, jasny róż nr 354,
brudny fiolet zmierzający ku szarości nr 344, łososiowo-różowy ku pomarańczy nr 312, raczej ciemny brąz nr 326.





Poniżej dwa cienie z mini paletki: jasny beż wpadający w szary przy większej ilości "warstw" nr 350 oraz nr 390, czyli cielisty róż także mający się ku szarości-brudności ;). Połączenie jednak jak dla mnie doskonałe.



Ktoś kto lubi klasykę, jak ja, przyznać może, że taka kombinacja cieni jest całkiem w porządku. Dla dziewczyn bardziej odważnych, idących w kolor, będzie to raczej nudne, choć beże i szarości przydadzą się każdemu.

Aby dopełnić swatchowy temat jeszcze dwa kolorki, tym razem róży do policzków, czyli matowy róż nr 55 oraz brzoskwiniowy z drobinkami. Obydwa fajne i trwałe.





Lubicie kosmetyki Inglota?
Pozdrawiam ;)

poniedziałek, 4 marca 2013

Inglot cd...

Witajcie :)

Dzisiaj chciałam zaprezentować paletkę cieni Inglota, którą skompletowałam sobie sama. Paletka składa się z 5 cieni matowych o kolorach raczej spokojnych, stonowanych, odpowiednich do makijażu dziennego, choć i wyjściowy też dałoby radę z nich wyczarować.
Kolory umieszczone w ładnej, estetycznej kasetce z lusterkiem to jasny beż, służący jako baza, jasny róż w podobnej roli, brudny fiolet wpadający w szary, łososiowo-różowy, ciemny brąz np. do smoky eyes.
Cienie są miękkie, jedwabiste, łatwe w aplikacji.Trwałość oczywiście świetna, jak to bywa u Inglota.
Co myślicie o cieniach tej firmy?





Pozdrawiam ;)

niedziela, 3 marca 2013

Inglot - moja kolorowa miłość


Witajcie :)

      Kosmetyki firmy Inglot znane są zapewne wszystkim, jeśli nie z doświadczenia, to chociażby ze słyszenia.
Jakiś czas temu zakupiłam kilka kosmetyków z tejże firmy. 
Były to dwa matowe cienie umieszczone w czarnej kasetce z lusterkiem, eyeliner w kremie nr 77, tusz do rzęs pogrubiający i wydłużający rzęsy, oddychający lakier do paznokci nr 655 w kolorze niebieskogranatowym, ja jak to określam - jeansowym, róż do policzków, pomadka w kremie w kolorze malinowo-różowym, żółty kremowy korektor. Dzięki zakupowi takiej ilości kosmetyków w promocji otrzymałam chusteczki do demakijażu oraz mini masło do rąk i paznokci.




Przejdźmy do skromnego opisu moich skarbów.



Cienie, jak już wcześniej wspomniałam, są matowe. Wybrałam takie, bo ogólnie wolę maty, a jeśli chodzi o kolor są to nr 350 (beż wpadający w szary)i 390 (brudny pastelowy róż). Jeden jak i drugi stanowią świetną podstawę do codziennego makijażu. Magnetyczna kasetka z lusterkiem jest wykonana porządnie i dodaje im klasy. Aplikacji oczywiście standardowo aplikatorem (dodatek w kasetce), pędzelkiem lub palcem jak kto woli ;)
No i najważniejsze - trwałość. Te cienie są rewelacyjne. Trzymają się na powiekach przez cały dzień, nie zbierają się w zagłębieniach powieki itd. Po prostu szał, nie ma lepszych.



Teraz róż do policzków. Kolor 55, 6 g w opakowaniu. Oczywiście w kasetce magnetycznej. Kolor to taki przybrudzony róż, o matowym wykończeniu. Bardzo go lubię, bo łatwo się aplikuje, utrzymuje się cały dzień, no i lubię ten kolor.




Pomadka do ust kolor 63, malinowy róż, 4,5 g w słoiczku. Konsystencja kremowa, aplikacja łatwa i przyjemna. Kolor ładny i naturalny. Takie lubię.
Korektor w kremie nr 64, żółty. Może być pod oczy i na niedoskonałości na twarzy, zwłaszcza te czerwone. Konsystencja jest kremowa, choć trochę tępa. Ładnie kryje, ale pod oczami troszkę trzeba popracować.
Konturówka do powiek w żelu w kolorze 77, czyli czerń i to czerń głęboka. Świetna w aplikacji, bo łatwa i trwała. Trzyma się cały dzień, nie osypuje się, nie rozmazuje. Rewelacja.




Oddychający lakier do paznokci nr 655, 11 ml. Nie zawiera szkodliwego toluenu, formaldehydu, ftalanu dibutylu i kamfory, cokolwiek to znaczy ;) Lakier jest w kolorze ciemnoniebieskim. Ma tradycyjny cienki pędzelek. Aplikacja jest łatwa, bo lakier dobrze się rozprowadza i kryje już jedną warstwą. Co do trwałości, to trzyma się tak ze trzy dni, więc ok. Podoba mi się ten kolor.

      Podsumowując te moje opisiki, z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że popełnienie tych zakupów było bardzo dobrą inwestycją, bo kosmetyki te są jak dla mnie świetne.

Pozdrawiam ;)